Rozpoczynam serię o moich kosmetykach z Maca i mam nadzieję, że komuś ona pomorze wybrać coś w sklepie lub wręcz zniechęcić kogoś do niepotrzebnego wydania pieniędzy. Moja przygoda z tą firmą zaczęła się w styczniu 2015 roku i nieprzerwanie trwa do dziś. Muszę przyznać, że trochę tego mam...."no coś Ty!" zdaje się mi mówić mój mózg, bo chyba jeszcze jakiś tam mam :D
Dziś będą róże.
Moim pierwszym kupionym różem był róż legenda, czyli Well Dressed (Satin). Niektórzy odradzali mi jego kupno ponieważ twierdzili, że w ogóle go na twarzy nie widać. Ja na co dzień jestem dość bladą osobą (NC 15) i u mnie ten róż sprawdza się rewelacyjnie. Jak dla mnie jest to jesienno-zimowy róż. Raczej nie używam go latem. Nie wiem dlaczego. Jest to jeden z tych produktów, w którym widać zużycie choć nadal nie dotknęłam dna i to jest także ten produkt, który kupię ponownie.
W zeszłym roku latem kupiłam róż w brązowym odcieniu jako, że lubię latem bardziej brązowawe róże. Słyszałam wtedy o uniwersalnym odcieniu Harmony, jednak ciągle na stronie MACa był wykupiony i wtedy zdecydowałam się na Prism (Matte). Jest to matowy brąz, wyglądający trochę jak kakao. Jest to świetna opcja zarówno do używania jako brązer jak i puder do konturowania.
L-R top: Just a Wisp, Well Dressed, Fuji oraz Mocha
L-R bottom: Cheek Pollen, Prism, Tenderling oraz Margin
Jesienią natomiast zakupiłam róż, który jest szczerze mówiąc mało zimowy. Był nim Peaches (Sheertone). Od kiedy go kupiłam nie dosyć, że zakochałam się w odcieniu to jeszcze w wykończeniu które jak dla mnie jest fenomenem. Jest to idealne wykończenie dla tych, którzy lubią stopniować ilość różu na policzkach. Wygląd w opakowaniu może mylić, bo wygląda w nim na ostry pomarańcz, ale w rzeczywistości nie jest neonowy :)
Petal Power (Mineralize) to mój pierwszy mineralny róż. Jeszcze w starym opakowaniu bo odkupiony od blogerki z jej wyprzedaży kosmetyków. Na ręku wygląda podobnie do Springsheen jednak bardziej wpada w róż i ma więcej złotego połysku. Jest to świetny róż do lekkiego makijażu, kiedy ani nie chcemy akcentu na oczy ani na usta.
L-R: Petal Power, Spellbinder, Peaches, Springsheen oraz Ray Beam.
Mocha (Matte) to zgaszony, różany kolor, świetny na co dzień, jeśli nie mamy pojęcia, który róż nałożyć. Dodatkowo jest on matowy więc nie musimy się martwić o ewentualne błyszczenie. Dla mnie jest to kolor na cały rok.
Spellbinder (Satin) oraz Cheek Pollen (Satin) to róże z limitowanej edycji Fairy Whispers. Wiedziałam, że zamówię puder w kolorze Sparkling Rose tylko nie wiedziałam, który róż mam wybrać. W końcu stwierdziłam, że mam urodziny i raz kozie śmierć. Kupiłam więc oba plus ten puder. Jestem z nich bardzo zadowolona. Mają to samo wykończenie, czyli mat z poświatą lekką. Jak dla mnie jest to bardzo eleganckie wykończenie. Spellbinder to świetny róż na wiosnę jak i lato, świeży koralowy odcień z przewagą pomarańczu a Cheek Pollen to karmel z błyszczącym wykończeniem. Nie nadaje się ze względu na wykończenie jako puder do konturowania, ale różem jest świetnym.
L-R: Mocha, Fuji, Well Dressed oraz Just a Wisp
Fuji (Satin) to maluszek bo ma zaledwie 2.8 g gdzie pozostałe róże mają 6 g a te z serii Mineralize 3.2 g przy wielkościowo porównywalnych rozmiarach. Jest to limitowany róż z zestawu Look in a Box Sweet Miss. Piękny, zimny róż, świetnie pasuje do zielonych oczu. Dla mnie ideał na jesień/zimę.
L-R: Tenderling, Prism, Cheek Pollen oraz Margin
Just a Wisp (Mineralize) jest przepięknym różem, który idealnie sprawdzi się u bardzo bladych cer lub jako różowy rozświetlacz. Jest bardzo drobno zmielony i bardzo wydajny.
L-R: Ray Beam, Peaches, Springsheen, Spellbinder oraz Petal Power
Z kolekcji Future kupiłam róż z serii Mineralize o nazwie Ray Beam. Jest to nowość chyba w MACu jak i u mnie, bo jest to róż wypiekany, ale nie jest błyszczący. wiele osób kupiło Cosmic Force, jednak według mnie jest on fajny lecz zbyt podobny to tego co już mam. Idealny kolor na co dzień tak na lato jak i zimę. Tak jak wszystkie róże MAC a już w szczególności te Mineralize jest on mega wydajny i starczy na wieki.
Moim najnowszym nabytkiem jest Springsheen (Sheertone Shimmer). Kupiony z 20% obniżką w Douglasie. Podobno jego zamiennikiem jest Orgasm z Narsa. Tego 2 na pewno nie kupię, bo nie lubię parabenów w kosmetykach. Jest to piękny różowo-koralowy odcień ze złotą poświatą- coś pięknego. Super komponuje się ze szminką Lip-blossum.
2 produkty w środku to Gleamtones Powder w odcieniu Dunes at Dusk oraz Mineralize Skinfinish w odcieniu Otherearthly. obydwa pochodzą z limitowanych tegorocznych kolekcji. Również używam ich jako róży lub rozświetlaczy a nawet cieni. Takie uniwersalne produkty.
Posiadam również 2 róże w palecie Look In A Box Sophisticated i są to Linda oraz Simply Bliss. Gdybym mogła je dorwać osobno to na pewno bym je kupiła. Są to świetne róże. Paletę pokazywałam już na blogu więc nie będę się powtarzać.
Zapraszam już za tydzień na następną część serii. Co to będzie to zdradzę już niedługo :)
Jeśli macie pytania co do tego posta to piszcie w komentarzach.
super! ja mam chyba tylko 3 ..kolekcja piekna
OdpowiedzUsuńTylko lub aż:) Chętnie się dowiem jakie Ty posiadasz róże w swojej kolekcji :)
Usuńwietna kolekcja! moja kolekcja róży Mac jest bardzo podobna ilościowo,ale zupełnie inna kolorystycznie :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Fajnie byłoby zobaczyć co Ty posiadasz w swojej kolekcji. Może jeszcze bym się na coś skusiła. :)
UsuńKilka róży Mac juz pokazywałam u siebie na blogu. Zajrzyj do zakładki Mac ;)
UsuńRóże obłędne;) ja jeszcze nie mam różu tej marki. Ale po Twojej prezentacji mam ochotę na choć jeden:)
OdpowiedzUsuń