Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 18 marca 2018

Nowości kosmetyczne

Cześć Wszystkim!

Już zaraz wiosna a ja powoli kompletuje wszystkie kosmetyki, których użyję na swoim ślubie i nie tylko. Na ślubie miałam mieć na paznokciach kolor z Essie Luxedo lub Shearling Darling, jednak kiedy ostatnio pomalowałam sobie jednym z nich paznokcie to smród utrzymywal się 3 dni mimo mycia rąk itd. 

 Także teraz już w 100% pozbyłam się nienaturalnych lakierów do paznokci i mam same z dobrym składem. Niedawno dokupiłam na allegro 3 buteleczki.

Benecos kolor Mystery, brudny ciemniejszy róż, o pojemności 9 ml. Używałam go juz tak jak wszytskie zreczy z dziejszego posta i wygląda świetnie na paznokciach.


Również marka Benecos i tym razem głeboka ciemniejsza czerwień, czyli Cherry Red, którą obecnie mam na paznokciach i ten kolor będę mieć na ślubie :). Obydwa lakiery zostały co ciekawe wyprodukowane w Luksemburgu.


Tym razem Sante Base & Top, czyli baza i top w jednym o pojemności 10 ml z certyfikatem NaTrue. Muszę przyznać, że on bardzo ładnie pachnie, jednak nie wiem czym. W składzie ma wyciąg z miechunki to może tym pachnie. Wyprodukowano go w Niemczech


Na koniec mój ulubieniec, moja pierwsza kredka skończyła się kilka dni temu a starczyła mi na rok. Na pewno będę mieć trochę podkreślone brwi na ślubie więc ta kredka to mus. Jest to kredka do brwi z Purobio w odcieniu 28, czyli taki szary brąz. Na pewno część makijażu zabiorę ze sobą do pokoju hotelowego jeszcze przed weselem, ponieważ na drugi dzień pomimo braku poprawin zjemy z już wtedy moim mężem śniadanie. Nie wiem czy będę chciała się malować, ale wolę sobie zostawić otwartą furtkę :).


I tak wyglądaja moje nowości. Polecacie jakieś inne odcienie z Benecosa lub inne marki z lakierami do paznokci z lepszym składem? Mi marzy się Taupe Temptation z Benecosa, ale jest ciężko ją zdobyć w Polsce.

piątek, 16 marca 2018

Nowe Sprzęty: Suszarka Elektryczna TOTU

Cześć Wszystkim!


Pamiętam jak mówiłam ponad pół roku temu, że chce kupić elektryczną suszarkę na pranie to wiele osób marszczyło brwi i mówiło mi, że nie ma czegoś takiego lub "po co ci?". Kiedyś widziałam w internecie, że ludzie którzy mieszkają w wilgotnych klimatach, lub tych bardziej wilgotnych niż Polska posiadają takie suszarki w różnej formie. Mnie zależało na tym aby podczas większego prania chociażby, nie musieć rozwieszać prania na kzresłach, grzejnikach, suszarkach nakładanych an grzejniki, w łazience itd. 


Biała część to element grzewczy natomiast szaro-srebrne elementy już nie. Tę suszarkę można złożyć i schować gdzieś, jeśli nie jest potrzebna a mamy mały metraż i nie możemy sobie pozwolić na to żeby stała w pokoju.


My akurat mamy Totu w takich kolorach jak widać na zdjęciach jednak są one dostępne w kilku innych. Kupiliśmy ją poprzez Allegro, po uprzednim zadzwonieniu do sprzedawcy i zapytaniu o dostepność konkretnego koloru od ręki(zależało nam na czasie). Kosztowała ona 359 zł płus 15 zł za wysyłkę kurierem. Teraz z tego co wiem jest opcja darmowej wysyłki na Allegro.


Tu akurat suszyłam koc i poszewkę na poduszkę. Przyznam, że moja pralka jest na tyle uprzejma, że oddaje mi moje pranie wilgotne nie mokre co na pewno ułatwia sprawę. Nie wyobrażam sobie już nie miec tej suszarki, a weźmy pod uwagę, że moje gospodarstwo domowe to tylko 2 osoby. Załóżmy, że mielibyśmy dziecko lub dwoje dzieci, wtedy pranie się multiplikuje i co z suszeniem?Warto rozważyć taki zakup. 




Na prawdę polecam takie rozwiązanie o ile macie miejsce na rozłożenie jej w swoich mieszkaniach/domach. 


Zwrócicie uwagę na to, że jeśli wyłączacie swoją suszarkę to najpierw trzeba nacisnąć przycisk, poczekać aż suszarka wystygnie i wtedy odłączyć od zasilania.





P.S. Suszarkę kupiliśmy za własne pieniądze :)

I jak Wam sie podoba takie rozwiązanie?

poniedziałek, 5 marca 2018

Przygotowania do ślubu

Cześć Wszystkim!


Jako, że w tym roku tematyka związna z braniem ślubu jest mi niezwykle bliska postanowiłam poruszyć tutaj kilika kwestii ślubnych, które szczególnie mnie irytują. 




   Pomimo tego, że jestem kobietą i wychodzę za mąż to nie wyobrażam sobie ślęczenia godzinami nad zaproszeniami i męczenia mojego narzeczonego porównywaniem czcionek na winietkach oraz rozmyślania nad tematem przewodnim wesela… Szczególnie to ostatnie bardzo mnie wnerwia. Nawet zostałam o to zapytana przez panią manager miejsca, gdzie będziemy mieć wesele. Powiem coś za co pewnie na forum tematycznym by mnie zlinczowano: dzień ślubu nie będzie najpiękniejszym dniem mojego życia. „O nie, jak tak można”- pewnie wielu by powiedziało. Wychodzę z założenia, że moim celem życiowym nie jest usidlenie mężczyzny, lub złapanie go na ciążę a dzień ślubu nie będzie zwieńczeniem mojej misji jako kobiety. Obydwoje bardzo chcemy ślubu, ślubu kościelnego a raczej konkordatowego. Nie pobieramy się, bo ktoś trzeci tak chce lub bo jest nieplanowana ciąża lub bo chcemy wziąć kredyt. Łączy nas uczucie i zależy nam na tym aby nasza rodzina, przyjaciele byli świadkami naszego szczęścia. Jednocześnie nie chce aby ten dzień zostal zepsuty przez moje zdenerwowanie tym, że ktoś źle rozłożył winietki, lub balony wiszą nie tam gdzie trzeba czy kto może być zaproszony a kto nie no bo są skłuceni czy rozwiedzieni i bla bla bla. Chyba dlatego tak jest, że jestem bardzo konkretną osobą, szybko podejmuje decyzje. Tak było chociażby z wyborem sukni ślubnej.



Moja suknia to model Noah z salonu Anny Kary. Został on nieco zmieniony, chociażby linia pleców jest wyżej zabudowana i podszewka jest jedwabna a nie poliestrowa. Bo nie wiem czy wiecie, ale w niektórych sukniach jedna warstwa jest poliestrowa a druga dopiero jedwabna, mimo tego co jest napisane na stronie Anny Kary, że suknie szyte są z naturalnych materiałów :). Ja dopłaciłam do wymiany na jedwab. Dużo rzeczy mamy już ogarniętych takich jak właśnie moja suknia, buty, fryzjer, paznokcie i makijaż. 2 ostatnie pozycje będę robić sobie sama ponieważ na prawdę nie wyobrażam sobie żeby ktoś obcy dotykał mojej twarzyczy paznokci szczególnie, że  z higieną pracy i wiedzą makijażystek w moim mieście jest nie najlepiej. Mamy również zarezerwowaną salę jak zamówione obrączki. Obecnie czekamy na papiery z urzędu stanu cywilnego jak i na nauki przedmałżeńskie. Datę w kościele też mamy już ustaloną jak i pozwolenie na ślub w innej parafii, bo tak jest w naszym przypadku.



Co jeszcze musimy zrobić to wysłać zaproszenia, ubrać pana młodego i zamówić mój bukiet. Muszę także zamówić sobie welon, jednak na niego dużo wydawać nie zamierzam. Nie planujemy odczepin więc będę mieć welon tylko do czasu dotarcia do sali weselnej, potem go zdejmę. Daltego też nie uważam, że musi on dużo kosztować. Prawdę mówiąc to zrezygnowałabym z welonu jednak jest to jedyna kwestia, która jest jakby robiona pod moją mamę, która chciała żebym miała welon. Na więcej "ugięć" mnie nie stać :D



Nie podobają nam się sztuczne kwiaty na stołach oraz na podłodze w sali weselnej, które oferuje pani manager, więc wymyśliłam, że kupimy białe gardenie (najchętniej) w doniczkach i postawimy po jednej na stół (będę okrągłe stoły). Mamy w planach kupić 1 lub 2 oliwki takie trochę większe żeby zamienić je z tymi sztucznymi, które stoją na podłodze. I tak czy siak chcemy mieć oliwkę w domu więc potem zabierzemy ją ze sobą tak jak inne doniczkowe kwiaty. Te których nie weźmiemy, damy moim rodzicom czy innym gościom, którzy będę chętni je zabrać.

Tak to wygląda na 2 miesiące przed naszym ślubem. Oczywiście stresów byłoby jeszcze mniej gdybyśmy brali tylko ślub cywilny i nie robili wesela w ogóle. Jesteśmy wyznania takiego a nie innego i zależy nam żeby była to ceremonia przed Bogiem wśród najbliższych. Dodatkowo głupio byłoby nie robić wesela, kiedy samemu było się na wielu weselach lub dostawało się mnóstwo zaproszeń. Zauważyłam z resztą, że z jakiegoś pwoodu nasz ślub jest chyba wydarzeniem towarzyskim roku w naszym kręgu :D Tylu naszych znajomych chce przyjść, że przykro byłoby im odmówić. Także wiem, że ten dzień odbije się echem wśród naszych rodzin i znajomych chociażby ze wzgędu na mój nietypowy wygląd podczas tego dnia: nie biała suknia, płaskie buty, rozpuszczone włosy, ciemne paznokcie; jednak ten dzień musi być nasz a nie innych osób. W końcu po co po latach żałować?


Są tu jakieś tegoroczne panny młode? Może macie jakieś swoje wnioski z własnych slubów lub porady. Jeśli tak to zostawcie je w komentarzu :)



piątek, 2 marca 2018

Ulubieńcy lutego 2018

Cześć Wszystkim!

Mój ulubiony miesiąc już za nami. Powoli wyczekuje wiosny, zawsze tak mam po moich urodzinach.



Widzieliście zapewne (a jak ktoś nie widział to zachęcam do wejścia w polecany post na moim blogu), że kupiłam sporo produktów Vianka  i Sylveco. Z niektórymi od razu polubiłam się bardzo i to bardzo mocno.


 Jednym z nich jest peeling do ciała z serii odżywczej. Pachnie jak pączki ze skórką pomarańczową :D Wcześniej omijałam szerokim łukiem tego typu peelingi, jednkże ten cukrowy peeling nie rozpuszcza się z byt szybko dodatkowo drobinki zmielonej pestki moreli nie są ani za ostre ani zbyt duże. Peelingu używam na całe ciało codziennie. Bez obaw codziennie złuszczam inną część ciała więc nie robię sobie krzywdy:).


Cień z Neauty Minerals w odcieniu Wild Jungle to taka piękna butekowa zieleń, którą bardzo czesto stosuję jako kreskę na górnej powiece, ale nie tylko. Fajnie wygląda z brązami i pudrowym różem. 


Z pośród wielu produktów Annabelle Minerals, które pokazałam w poście o boxie z miniaturkami mineralnych produktów, najbardziej spodobały mi się jak do tej pory: puder rozświetlający Pretty Glow jak i 2 cienie Vanilla i Cappuccino. Do tego dochodzi jeszcze podkład kryjący Natural Fair. Puder na pewno w jakieś promocji kupię w pełnowymiarowym opakowaniu. Nigdy nie spodziewałam sę, że na mojej tłustej cerze jakiś puder rozświetljący będzie dobrze wyglądał, a jednak. Cera wyglada zdrowo i znacznie młodziej. Vanila fajnie i do tego delikatnie się mieni a Cappuccino to taki piękny taupe odcień jaki ja lubię. Kryjący podkład, dobrze kryje i ponownie trafiłam z odcieniem. Także Annabelle jak na razie na plus.

Po lewej Wild Jungle, po prawej podkład z Annabelle Minerals.

I to wszystko co zostało doknięte zaszczytem polubienia przez moją osobę w lutym :D

poniedziałek, 26 lutego 2018

Moje 30ste urodziny

Cześć Wszystkim!


Wczoraj , czyi 25 lutego były moje urodziny i to nie byle jakie. Wtedy skończyłam równo 30 lat. Nie mam w ogóle porblemu z mówieniem ile mam lat, ani nie przeszkadza mi to kiedy ktoś mnie pyta o to ile mam lat. Szczególnie, że non stop spotykam kogoś kto myśli, że mam 16 lat...serio.


Od kiedy wyprowadziłam się od rodziców, nie byli oni u mnie przez 2 miesiące. Specjalnie czekałam z zaproszeniem ich aż przyjdą do nas wszystkie meble (nie przyszły), będziemy mieli lepiej wyposażone mieszkanie itp. Stwierdziliśmy z lubym, że idelanie będzie zaprosić ich na moje urodziny. Wstępnie mieliśmy zrobić "imprezę" w sobotę, jednak mama musiała pracować.


Pierwszy raz to ja organizowałam przyjęcie i musiałam napiec, nagotować i nasprzątać się. Dodatkowo jak się później okazało w sobotę przyszli nareszcie panowie zamontować nam szafki, szuflady i blat w łazience. Ucieszyłam się, że wszystkie kosmetyki i chemię w końcu schowam i że goście przyjdą do ogarniętej łazienki. Jednak sprzątać skończyliśmy o 24:30...

Rzeczy, które można było sprzątnąć dzień wcześniej w  mieszkaniu sprzątneliśmy oraz jeśli chodzi o jedzenie też część zrobiłam dzień wcześniej, czyli w sobotę. Upiekłam zapiekankę z brokułem i łososiem jako przystawkę oraz babkę czekoladową i ciasto marchewkowe. Dzięki temu na drugi dzień odeszło mi część przygotowań. W niedzielę zrobiłam schab wieprzowy bez kości w sosie własnym, pure z ziemniaków, frytki oraz zupę krem  ze słodkich ziemniaków z mlekiem kokosowym i imbirem. Wycisnęliśmy również sok z grejprfutów oraz marchewki i jabłka. Alkohol był zaplanowany jednak wszyscy szliśmy do pracy w poniedziałek plus mama była na lekach przeciwgrypowych taże alkohol pozostał w lodówce :). Dodatkowo kupiłam w biedronce maślaki w słoiku w zalewie oraz na targu ogórki kiszone i skroiłam jeszcze zieloną paprykę, ale to bardziej pode mnie.

Coś co ogarnęłam jeszcze wcześniej to zamówienie z lokalnej firmy 2 balonów na hel, a dokładniej  3 i 0, bo stwierdziłam, że będzie to fajnie wyglądać. W końcu trzydzieści lat kończy się raz :D.

Dzień uważam za bardzo udany, wszyscy się postarali, a moi roidzce byli pod wrażeniem naszego mieszkania i jak je urządziliśmy. Wszyscy się najedli, opili (sokiem i herbatą) i zrelaksowali. Trochę się stresowałam jednak wszystko wyszło super. Teraz już wiem jak to jest organizować przyjęcie u siebie w domu. Pomimo tego, że razem ze mną i moim lubym było nas tylko czworo, to można to uznać za dobrą rozgrzewkę.

Czy coś się zmieniło? Jak dla mnie nie, pewnie teraz ludzie będą robić jeszcze większe oczy gdy będą słyszeć mój wiek :D




piątek, 23 lutego 2018

Neauty Minerals

Cześć Wszystkim!



Na początku listopada zamówiłam sobie 11 próbek, różnych kosmetyków marki Neauty Minerals. Podchodziłam do nich trochę jak do jeża, no bo taka niska cena? To na pewno będzie shit. Po użyciu pierwszym i drugim wielki szok. I tak jestem już po 3 zamówieniach i na pewno jeszcze w przyszłości będę zamawiać minerały z Neauty.
Co jest fajne i n co zawsze zwracam uwage podczas zakupów przez internet to mozliwośc płacenia kartą za zakupy, tania wysyłka oraz możliwość zamówienia próbek. Takie woreczki strunowe może nie są najwygodniejsze w uzywaniu, ale dizeki temu cena próbki jest tak niska, a sama waga próbki pozwala na używanie produktu na prawdę długo,


Jestem bardzo zadowolona z cieni, róży, korektora oraz podkładów jak i rozświetlacza.


Mam w tym okresie zimowym 3 ulubione róże i są to Pink Linen, Amethyst Glow oraz Magnolia Bud. Mam ochotę na więcej, ale jak na razie nie cierpię na brak róży, a inne odcienie jakie mi się pdobają są bardziej brązowawe, a takich używam tylko latem. Róże nie znikają z mojej tłustej skóry na policzkach ani nie wędrują po twarzy :)


Podkład kryjący kryje i to zadowolajająco, nie robiąc przy tym efektu maski. Korektor niby jest ciemniejszy od podkładu, ale na twarzy tego w ogóle nie widać. Stosuję go także pod oczy. Nie wysuszył mi tam skóry, ale to może przez krem pod oczy, który używam.


Po lewej podkład a po prawej korektor.


Od lewej: Acorn Cap, Frosty Peach i Bunch of Lilac.

Jeśli chodzi o cienie, to na pewno kupie więcej pełnowymiarowych opakowań, jak tylko skończą mi się próbki. Bardzo podoba mi się na prykład Wild Jungle (butelkowa zieleń), In The Mist (perłowy) czy Silver Violet (fiolet plus srebro plus brąz). Cienie utrzymują się na moich tłustych powiekach bez bazy cały dzień i się nie rolują ani nie znikają.




Rozświetlacz Falling Star na pewno kupię kiedyś w słoiczku, jednak mój strunowy woreczek używany prawie codziennie nadal się nie wykończył więc nie wiem kiedy to nastąpi. Jest to taki bardzo jasny jakby szampański/srebny odcień. Ciężko sobie zrobić nim krzywdę, nakładam go na szczyty kości polikowych i czasami w wewnętrznych kącikach oczu. Nie nakładam go na nos ani na skronie jak również na łuk kupidyna...nie wiem kto wymyślił, że to dobrze wygląda :D.


Podsumowując, marka Neauty Minerals mnie urzekła i mam ochotę wracać do niej tak po nowe kosmetyki jak i po ponowny zakup moich ulubieńców.

Pochwalcie się czy macie coś z Neauty Minerals i czy Wam się sprawdza :)

*Kosmetyki kupiłam sama, post nie jest sponsorowany


niedziela, 18 lutego 2018

Week check 32

Cześć Wszystkim!

Dziś przgląd ciekawych rzeczy, które napotkałam, robiłam, kupiłam lub dostałam.







Na ostatniej wyprzedaży w Home&You trafiliśmy kilka świetnych oakzji. Taki piękny wieniec z miejscami na świeczki na stół za połowę ceny oraz pozytywkę, za którą zapłaciliśmy tylko 30 % pierwotnej ceny.



Mój prezent dla lubego, taki bez okazji.


Mój ulubiony zestaw śniadaniowy: owsianka z malinami oraz herbata, zawsze gorące.




Bardzo lubimy układać puzzle. Tym razem zabraliśmy się za zestaw 2000 puzzli przedstawiający Vernazzę.



Jako rasowy anglista bez przerwy poszukuję nowych podręczników do korzystania z moimi klientami. Najbardzije lubię wydawnictwo Cambridge.


Po dermokonsultacjach Sylveco, o których pisałam tutaj
 https://szkielkopisze.blogspot.com/2018/02/sylveco-i-vianek.html
wieczorkiem dokształcałam się z zakresu składów tych prodktów oraz ilości różnych produktów.




Kontrowersja sie sprzedaje, nawet w Żabkach i Kauflandach. Nadal wolę brytyjskie wydanie.




Zainteresowała mnie ta książka, przez internet można ja kupić w całkiem dobrej cenie. Dla mnie posiłki bez pszenicy to wybawienie przy mojej nietolerancji.












Od przyszłego męża dostałam kolczyki z białego złota z diamentami. Będą idealne na nasz ślub w maju. Umililiśmy sobie wieczór olejkiem do masażu Kneipp Kwiat Migdała oraz moją nową bielizną. Stanik polecam, bo robi z biustem cuda, jednak majtki pomimo rozmiaru S wyglądają jak babcine. Komplet pochodzi z H&M.



Mój prezent walentynkowy dla mojego mężczyzny to coś co sam sobie wybrał, czyli ksiażki, które widać na zdjęciu. Płyta z hitami Kravitza to współny prezent:)




Najpiękniejsza zastygnięta lawa na świecie. Tak wygląda sytuacja, kiedy wszystko robisz tak jak zazwyczaj, ale tym razem masa jest bardziej gęsta:). Babka czekoladowa.


W nowym polskim wydaniu Vogue zobaczyłam wzmiankę o marce Sote. Bardzo przypadły mi do gustu pierścionki pokazane na zdjęciu a także ear cuffs, które można zobaczyć na ich stronie.


W końcu po wielu próbach znalazłam odpowiedni dla mnie przepis i metodę na idealne placki ziemniaczane.

piątek, 16 lutego 2018

Sylveco i Vianek

Cześć Wszystkim!

Zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie  po prawej stronie. Z góry dzięki :)


 Ostatnio zainteresowałam się
produktami marki Vianek i przy okazji też Sylveco. Dano temu w którymś z shinyboxów były 2 produkty z Sylveco i nie przypadły mi one do gustu. Teraz postanowiłam spróbować ponownie. Przez przypadek zobaczyłam, że w ofercie Drogerii Natury znalazły się produkty wyżej wymienionych marek, więc kupiłam odżywczy peeling do ciała oraz krem pod oczy. Przy kasie dostałam od kasjerki zaproszenie na dermo konsultacje Sylveco, które akurat miały się odbyć na 2 dzień. Postanowiłam z tego zaproszenia skorzystać, szczególnie, że wiedziałam, że dostanę mnóstwo próbek. Dodatkowo akurat tego dnia przy zakupie dostawało się pomadkę ochronną Vianek gratis. Zdecydowałam się na mango oraz malinę (malinka dla przyszłego męża). Kupiłam kilka rzeczy i rozbiłam, za radą dermo konsultantki, moje zakupy na 2 części, dlatego pomadki dostałam 2. Za namową, a raczej radą, kupiłam tonik hibiskusowy, płyn micelarny, krem rokitnikowy na dzień, płyn do płukania jamy ustnej, pastę do zębów oraz krem do rąk ten niebieski.


Oczywiście nie było mi mało. W momencie moich dermo konsultacji dostałam sms od pani z firmy Nuxe, zapraszający na dermo konsultacje na następny dzień do jednej z miejscowych aptek. Na miejscu okazało się że nie dosyć że mają produkty z Vianka i Sylveco, to jeszcze tańsze niż w Naturze i do tego była promocja 20%. Więc jak wygłodniała wilczyca rzuciłam się i wydałam aż 199 zł… Pani farmaceutka mnie pocieszyła, bo powiedziała, że była przede mną stała klientka i też sporo kupiła.


Wyszłam z założenia, że jeśli mam się 

przekonać do marki to lepiej będzie jak kupię

 więcej na raz. Szczególnie, że kosmetyki 

drogie nie są, a do tego była jeszcze promocja. 



Tak jak widzicie mam szampony, żele pod

 prysznic, maskę do włosów, peelingi do ciała

 oraz do skóry głowy, kremy do twarzy itd.




Kremów do rąk nigdy u mnie mało, a nigdy nie miałam takich z dobrym składem, więc spróbuje z tymi. Kuracja do rąk wydaje się być ciekawa, szczególnie, że sa do niej dołączone rękawiczki.


Szampon z Vianka narazie sprawuje się świetnie jak i peeling do skóry głowy. Jestem ciekawa tego z pszenicy.




Bardzo polubiłam się z kremem pod oczy oraz kremem rokitnikowym. Peeling na razie używałam raz i wzięłam trochę za dużo...Teraz już będę mądrzejsza.




Wszystko kupiłam sama za własne pieniądze.

Także testowanie już trwa i pewnie więcej

 wypowiem się na koniec lutego bądź też w 

marcu.





Może mi coś polecić z Sylveco lub z Vianka. Kosmetyków z Biolaven nie próbowałam, bo jedne z najgorszych zapachów dla mnie to winogrona i lawenda.

Na koniec obiecuje, nie nie zwariowałam.