Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 lutego 2018

Nowe sprzęty: Dyson V8 Absolute

Cześć Wszystkim!




Podczas poszukiwań najlepszego dla nas sprzętu do kuchni, łazienki i nie tylko zrobiłam porządny reaserch. W tego typu postach będę Wam pisać o tym, które sprzęty wybraliśmy i jak się sprawują jak na razie.



W pierwszej odsłonie opowiem trochę o naszym odkurzaczu bezprzewodowym marki Dyson. Model, o którym mówię to V8 Absolute. Obecnie, czyli 15.01.18 cena tego odkurzacza w kilku sklepach internetowych waha się pomiędzy 2265 zł a 2590 zł.




Jakie znajduje minusy? Jak dla mnie są 2, czyli kolor...Bardzo nie lubię orańży, pomarańczy i ich odcieni, a niestety nie mamy możliwości wyboru koloru. Po drugie cena. Sama w sobie wysoka jak na odkurzacz jednak jak porównam sobie go do jakich kolwiek odkurzaczy, które były używane w moim domu rodzinnym to wiem, że zapłaciłabym drugi raz za niego tyle samo. Oczywiście, jeśli ktoś jest przynajmniej tak zaradny i sprytny jak ja może wynegocjować niższą cenę. Tak jak zrobiłam to ja ze wszystkimi sprzętami w naszym domu.


 Jakie w takim razie są plusy? No to podwijam rękawy i już śpieszę z odpowiedzią.



Sama jego istota, czyli brak kabla to jest coś co ja zawsze chciałam, aby mój własny odkurzacz miał. Czy to poprzednie zdanie jest w ogóle po polsku? Nie muszę wyłączać odkurzacza nachylając się non stop, co jest szczególnie ważne kiedy w pomieszczeniu jest sporo nóg od stołu, biurka, krzeseł czy innych mebli tak jak i w przypadku różnych zakamarków. Oczywiście nie można zapomnieć o przekładaniu kabla ze względu na niezbyt korzystnie rozmieszczone kontakty w domu, które też nie należy do przyjemnych. Dodatkowo sama główka odkurzacza rusza się dość inteligentnie, tak jakby sama wiedzieła, że trzeba sie obrucić.



Moja wersja tego odkurzacza zawiera kilka końcówek, które w  zależności od tego co chcemy posprzątać to wymienia się je. Jest końcówka do podłóg, do dywanów, do mebli tapicerowanych, do sufitów, do schodów i do kurzu. Ze wszystkich korzystam, ale wiadomo, że te do twardych podłóg, dywanów i mebli tapicerowanych "chodzą" najczęściej.



 Wcześniej dość często myślałam sobie, że przydałby mi się ręczny odkurzacz. Coś rozsypie się przy toaletce czy w kuchni i wtedy jak tylko pomyślę o wyciagniu całego utsrojstwa to wszystkiego się odechciewało. Teraz długą rurę odczepiam i albo sam albo z inną końcówką mogę sprzątnąć czy podłogę czy blat, czy tak jak po remoncie odkurzałam górę prysznica :D W ręku ten odkurzacz nie jest ciężki także to nie jest problem. Moje mieszkanie ma niecałe 100 m² a jestem na 1 ładowaniu w stanie odkurzyć całą podłogę plus dywany plus wszystkie meble tapicerowane (narożnik, łóżko, fotel, podnóżek, sofka). Producent deklaruje 40 minut pracy odkurzacza na 1 całym ładowaniu i przy normalnym trybie (bez opcji max.). W porównaniu z jego poprzednikami, czyli V7 i V6 ma ten odkurzacz najmocniejszą siłę ssania 115 AW, największą pojemność pojemnika oraz najdłuższy czas pracy. Z 2 strony trzeba go ładować 5 godzin do pełnego naładowania, gdzie poprzednim wersjom zabiera to 30 minut i 20 minut. 


Zbiera tak kurz jak i drobne rozsypane rzeczy: mąkę, sól a także włosy. Nie wiem jak to jest z sprzątaniem sierści, ponieważ jeszcze nie mamy zwierząt, ale  z tego co widziałam na filmach na youtube to wygląda to fajnie.




Bardzo łatwo opróżnia sie pojemnik na brud zebrany przez urządzenie. Nigdy jeszcze nie miałam takiej sytuacji, żeby mi ten pojemnik zapełnił się podczas sprzątania. Jak widać naszej stacji dokującej nie mamy jeszcze przytwierdzonej do ściany, ale to nastąpi w ferie.

Jeśli macie jakies pytania to chętnie odpowiem.
Wszystkie info znajdziecie na tej stronie:  https://www.dyson.pl/odkurzacze/bezprzewodowy/dyson-v8/features.aspx

Sama przed zakupem przekopałam całą stronę. Oczywiście post nie jest sponsorowany :).

piątek, 2 lutego 2018

Ulubieńcy Stycznia 2018

Cześć Wszystkim :)


Styczeń to dla mnie był miesiąc wielu wrażeń oraz nerwów i pracy. Jak na razie aż do daty naszego śluby, czyli do maja chyba stresu nam nie odejdzie. Pierwszy miesiąc roku już za nami, a poniżej znajdziecie moich ulubieńców.

Nie mogę nie wspomnieć po raz kolejny o kremie do rąk marki Yves Rocher o zapachu białej czekolady. Pokazałam w jednym poście kilka produktów tej marki z tej samej gamy zapachowej, a kremu używam codziennie więc chyba zasłużył sobie na miano ulubieńca stycznia.




Krem SVR Topialyse Palpebral znałam już wcześniej i do tej pory jestem nim zachwycona. Jakiś czas temu w aptece zauważyłam wersje koloryzowaną w odcieniu Light z SPF20 i za dobrą cenę ok 35 zł wziełam go z takimi nadziejami ale też i obawami. okazał się być cudownym kremem 3 w 1. Jest korektorem pod oczy, cieniem na powieki i kremem pod oczy w jednym. Wszytsko zaczynając od aplikacji, kolorowu, blendowania i wyglądu pod makijażem to szóstka z plusem. Według mnie to idealny kosmetyk dla mam, osób zapracowanych albo takich, które po prostu nie mają duzo czasu na makijaż a mają naturlanie ciemniejszą skóre na powiekach czy pod oczami.


Jak już wspominałam przy okazji ulubieńców grudnia, bardzo polubiłam się z produktami marki Neauty Minerals. Pokazywałam Wam na początku stycznia w ulubieńcach grudnia 2017 podkład, cień Frozen Peach oraz róż Amethyst Glow. Dziś pokaże Wam korektor Neutral Fair, cień Acorn Cap oraz róż Pink Linen. Ubóstwiam wszystkie i zamierzam zrobić  podczas ferii post poświęcony tylko tej marce.




Ostatni produkt, o którym wspomnę to Bogini, czyli polskie tłumaczenie słowa goddess w języku angielskim, co jest nazwą odcienia mineralnego różu marki Lily Lolo. Znowu się powtórzę, bo tym produkcie tez już pisałam na blogu, ale to tylko potwierdza, to co wspominałam. Ten Róż jest świetny, utrzymuje się cały dzień na tłustej cerze i jak dla mnie ma odcień dobry na wszystkie pory roku. Ja lubię dostosowywać odcień różu do pory roku i tak np., nie używam brązowych róży zimą, tak już mam. Natomiast Goddess będzie idealnym odcieniem na zimę jak wiosnę, lato jak i jesień.

Sześć produktów później mamy koniec posta. Zostawiajcie linki do swoich ulubieńców stycznia, chętnie zajrze :).

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Po zdrowszej stronie 3

Cześć Wszystkim :)


Dziś trzecia odsłona postów, w których polecam fajne i zdrowsze produkty żywnościowe. Po wielu bataliach zdrowotnych, zainwestowałam własne pieniądze w badania na alergie i nietolerancje i dzięki temu dowiedziałam się, że mam nietolerancje na pszenicę, laktozę, drożdże, kawę orz orzechy coli. Dlatego też od czerwca 2017 nieustannie poszukuję produktów dobrych dla mnie do spożycia.






Jak tylko niechcący natrafiłam na instagramie na zdjęcie jogurtu z mleka kokosowego, który na dodatek można kupić w sieci sklepów Auchan to od razu tam pognałam. Co prawda 3,79 zł na promocji za jogurt to przegięcie, tym bardziej, że wyjściowa cena to ponad 4 zł, ale przynajmniej jest jakaś alternatywa. Kupiłam zarówno ten zwykły jogurt jak i ten widoczny na zdjęciu, czyli smak borówkowy jak i ananasowy i wszystkie są równie pyszne. Firma to Plant On i nie wiem czy można ją gdzieś jeszcze znaleźć.





Te krówki kupuję w Rossmannie i tam kosztują bez promocji 9,99 zł. Jest kilka smaków, ale mój ulubiony to toffi. Nie smakują one identycznie jak zwykłe krówki, ale są bardzo fajną alternatywą i mi smakują.










Kiedyś żelki to było życie, ale że syrop glukozowy pcha się wszędzie  itd. to wolałam wybrać coś lepszego dla mnie. Tak trafiłam na żelki Veri Beri, także kupione w Rossmannie. Ze wszystkich dostępnych smaków, lubię tylko te truskawkowe, ale to rzecz gustu. Ich cena to 5,99 zł, o ile nie ma promocji, choć teraz z tego co patrze na aplikacje to kosztują one teraz 4,79 zł. Co można zauważyć na zdjęciach, to jak same żelki wyglądają na opakowaniu a w rzeczywistości nieco się różni. Moim zdaniem w porównaniu wyglądają one mniej apetycznie na żywo. Jednak zawsze można zamknąć oczy podczas jedzenia :D.

I to wszystko na dziś. Takie posty będą pojawiać się cyklicznie, jak tylko znajdę coś godnego uwagi.

piątek, 26 stycznia 2018

Yves Rocher White chocolate

Cześć Wszystkim :)



Ostatanio byłam w Yves Rocher zrobić tam zakupy dla moich rodziców, a że brakowało mi kilku złotych do następnej pieczątki to dokupiłam mini krem do rąk z limitowanej świątecznej edycji.

Włożyłam go w domu do komody i nie miałam zamiaru go używać w najbliższym czasie.
Coś mnie tknęło i któregoś ostatniego wieczoru użyłam go i...się zakochałam.


 Wiem, że to jest white vanilla, a z tyłu jest napisane, że to wanilia i bergamotka, ale dla mnie cała ta seria pachnie jak biała czekolada.


 Poszłam kilka dni temu i kupiłam wszystko z tej serii w tym 2 kremy pełnwartościowe. Nie brałam niby balsamu do ciała, bo nie używam, ale że z mailingiem miałam dostać balsam za 1 grosz a te już paniom "wyszły", więc i tak czy siak dostałam akurat ten z światecznej serii :D.





Jestem tego świadoma, jak wygląda tutaj sprawa składu, i tego, ze nie sa one najlepsze. Jednakże zapach wygrał i niech będą to to moje guilty pleasures.


Dokupiłam także pompkę, która niby jest do szamponów, ale miejmy nadziej, że do żelu pod prysznic lub balsamu się nada.
Chyba nie wspomniałam też, że akurat wtedy kiedy ja byłam w sklepie to była promocja i wszystkie rzeczy kosztowały 8,90 zł.

Oszczędzanie na zakupach to moja druga natura :).




niedziela, 21 stycznia 2018

Wólczanka

Cześć Wszystkim!

Od jakiegoś czasu jestem zakochana w tym jak wyglądam w koszulach i z tego względu szukam koszul w dobrych cenach, które będą dobrej jakości i wykonane z naturalnych materiałów.

W zeszłym roku wiosną kupiłam 2 koszule z Wólczanki, z których jestem bardzo zadowolona.
Jedną z nich Wam dziś pokaże tak dodatkowo, bo też widziałm, że jest na wyprzedaży i jest wykonana z bawełny w 65%, jedwabiu w 30% i w 5% ze spandexu.

 Pięknie leży i nosi się znakomicie. Jest ona w rozmiarze 36 tak jak i inne, które Wam tu pokażę.



Nie pamiętam ile ona wtedy kosztowała, ale chyba kupiłam ją z 30% rabatem. Ma taki fajny roślinny wzór, który przypomina mi kwiat doniczkowy jaki od zawsze miała u siebie moja świetej pamięci babcia Gienia. Koszula jest bardzo lekka i cienka, na pewno nie grzeje w zimę :D.

Tym razem w zeszły weekend kupiłam 3 koszule, które były mocno przecenione i do tego był rabat happy hours na 2 i 3 sztukę. Wszystkie zostały wykonane w 100% z bawełny.

Pierwsza kosztowała 129,99 zł i pochodzi z firmy Lambert, to jest chyba ta droższa marka Wólczanki o ile się nie mylę. Jet ona bardzo ciemnogranatowa w groszki, ma falbankę przy rekawach i dookoła kołnierzyka. 
Można również pod szyją zawiązać sobie kokardę z dołączonego paska z tego samego materiału. Jest ona elegancka, jednak groszki nie są dla każdego. Dla mnie jest mega gustowna i kobieca.



 Druga koszula jest granatowa w biało-szare róże, w której nie widć guzików, jeśli ma się ją na sobie zapiętą. 

Jest to również ulubiona koszula mojego lubego :). W sensie on jej nie nosi tylko ja xD. Kosztowała 89,99 zł.


Trzecia koszula jest błękitna w grochy, większe niż ta ciemna, jednak są one bardzo słabo widoczne.


 Kosztowała 69,99 zł, więc była najtańsza, ale jest też i najprostsza.




Na pewno w przyszłości jeszcze coś zamówie z Wólczanki, bo jakość ich koszul jest na prawdę świetna.


A Wy lubicie chodzić w koszulach? 

Kciuki do góry za moje kropkowane skarpetki :D.
P.S. Spodnie to Lee model Jodee, buty  to Lasocki.

piątek, 19 stycznia 2018

Kosmetyki z Super-Pharm

Cześć Wszystkim!

Jeśli chodzi o promocję 2+2, która była niedawno w Rossmannie, to skorzystałam z niej tylko na produkty spożywcze, które rzadziej są przeceniane. Na pewno będzie post o jedzeniu :). Gydyby można było skorzystać z takiej promocji wielokrotnie to na pewno coś bym kupiła.




Byłam natomiast w Super-Pharm i kupiłam kilka rzeczy. Trochę byłam zaskoczona, że w tej sieci też starają się zapełniać półki kosmetykami z dobrym składem lub bio.




Po raz pierwszy kupiłam coś z firmy Kneipp, o której słyszałam wiele dobrego. Wkręciłam sie ostatnio w masaż, szczególnie jeśli chodzi o moje biedne plecy i dlatego postawiłam na olejki. Kupiłam ten różowy, który mam nadzieję, że nie będzie pachniał samym migdałem, bo nie przepadam za tym zapachem.






Kupiłam też drugi olejek, który chyba w Rossmannie miał cenę na dowiedzenia, więc był mocno przeceniony. Tutaj mamy olejki: arganowy, marula, rącznik i oliwka. Butelki w obu przypadkach są szklane, co akurat mi sie podoba. Zobaczymy za jakiś czas czy mi się sprawdzą.


Z doktora Konopki kupiłam odżywkę do włosów o dość nietypowym wyglądzie. Kosztowała 17.99 zł i jest spora. Mam nadzieję, że przy moich kłopotliwych włosach się sprawdzi. Została wyprodukowana w Unii Europejskiej więc tu jest plus. Butelka ma pojemność aż 500 ml, a że ja muszę myć włosy codziennie to na pewno taka pojemność mi się przyda.

I to wszystko co kupiłam, nie ma tego dużo, no bo i po co? :)


niedziela, 14 stycznia 2018

Week check 31

Cześć Wszystkim :)

Wracam do tego typu postów, bo bardzo je lubiłam. Pokazuje w nich co na przestrzeni tygodnia mi sie spodobało, co robiłam itd, bez zbędnej prywaty :D



1 raz używałam naszego robota z Electroluxa, robiłam ciasto z resztek z wyciskarki wolnoobrotowej: marchewki i buraka.


Nasza jodełka ma dziś 22 dni, a przynajmniej tyle u nas stoi.


























 Tak zajelismy się w piątek jedzeniem, że nie zrobiłam zdjęcia, ale zapiekanka jest pyszna i łatwa w zrobieniu. Pochodzi ona z ksiażki kupionej w Pepco "Mięsożerca, Roslinożerca" za bagatela 20 zł niecałe... :)





Za jakieś 15 zł znalazłam w Auchanie taki zamiennik jajek, co myślicie o takim składzie? Nie jetem weganką, ale tak się zastanawiałam czy taki zamiennik ma sens.



W Pepco znalazłam fajne naczynie żaroodporne w dobrej cenie. Sobie nie kupiłam, bo mam z Biedronki, takie które było przed świętami za niecałe 20 zł :).




Będąc w Rossmannie, natrafiłam na szafę z mineralnymi kosmetykami do makijażu firmy Lorigine Minerals. Poswatchowałam sobie i jakoś mnie nie zachwyciły.



Co 2-3 dni robimy soki używając wyciskarki woloobrotwej i takiej do cytrusów i jesteśmy bardzo zadowoleni. O tym też w przyszłości będzie wpis. Tutaj na zdjęciu sok z marchewki, jabłek i pomarańczy z odrobiną świeżej mięty.


W tym tygodniu odebrałam z paczkomatu 3 koszule z Wółczanki i w przyszłym tygodniu pojawi się o nich wpis.



Za całe 35 zł kupiłam taki piękny koc w dużym rozmiarze, czyli nareszcie nasze spore łóżko będę mogła w ciągu dnia przykryć jednym kocem a nie 2 :). kupiony w Jysk i przeceniony z ponad 100 zł.


Mój brat odwiedził nas (na codzień mieszka  w Anglii) i jedząc chipsy i oglądając "Przyjaciół" graliśmy w iKnow.


Zastanawiam się nad kupnem tej ksiązki, ale nie za taką cenę 7 dyszek to sporo za dużo.